czwartek, 23 maja 2019

Mały Paryż w Wilczym Gardle


Około 10km. od rynku w Gliwicach mieści się najmniejsza dzielnica tego miasta o nazwie Wilcze Gardło.
Dziś 23 maja 2019 zainteresował mnie jeden z budynków w tej dzielnicy Gliwic.
Zaczepiłem kilka osób i dowiedziałem się wielu rzeczy nie tylko na tema tego budynku





Najpierw trochę informacji ogólnodostępnych o tym miejscu jakie znalazłem w wikipedii.
"Historia
Wilcze Gardło zostało zaprojektowane przez Rudolfa Fischera, niemieckiego architekta z Bytomia. Zostało wybudowane w latach 1937–1941 przez Niemców, na terenie podmokłego lasku należącego do wsi Smolnica (niem. Smolnitz do 1936 i Eichenkamp w latach 1936–1945), nazywanego Wilkiem (źródła potoku Rzyketka). Osiedle było przeznaczone do zamieszkania przede wszystkim przez funkcjonariuszy NSDAP, członków SA i SS. 1 kwietnia 1941 roku osiedle stało się samodzielną jednostką administracyjną, a robocza nazwa osiedla SA-Siedlung Eichenkamp została zmieniona na Glaubenstadt (Wierne Miasto), wraz z wydzieleniem obszaru lokacyjnego o powierzchni 63,7353 ha. W 1945 roku osiedle nazwano „Wilcze Gardło” (autor nazwy nieznany), chociaż nadal jest potocznie używana przez część mieszkańców osiedla i okolicznych wsi nazwa „Wilk”. W roku 1939 osiedle liczyło 26 mieszkańców.

Po wojnie zamieszkali tu w dużej części reemigranci z Lotaryngii, którzy przybyli w latach 1947–1948, oraz rodziny górnicze z okolicznych wsi. Od 1952 do 1975 roku Wilcze Gardło było samodzielną jednostką administracyjną w ramach powiatu. Było również najmniejszą gminą w Polsce, na dodatek korzystającą z tych samych praw administracyjnych co miasta wydzielone."

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wilcze_Gard%C5%82o_(Gliwice)

A teraz historia jakiej ja dowiedziałem się na miejscu od mieszkańców Wilczego Gardła.
Mogę mówić o niesamowitym szczęściu czy też nawet o wielkim zbiegu okoliczności.
Przechodzień , którego zaczepiłem opowiedział mi w skrócie mi historię tego budynku i dzielnicy.
Gdy rozmawialiśmy naglę wskazał palcem starszego mężczyznę , który wchodził do sklepu oddalonego od nas o jakieś sto metrów.
-Niech pan biegnie do tego pana! To pan Janek! On się tu wprowadził po wojnie i sporo panu opowie !Ja zaraz tam podjadę!
Oczywiście pobiegłem tam i przedstawiłem się panu Jankowi.
Pan Janek mimo tego ,że obecnie ma 87 lat trzyma się bardzo dobrze i pamięć go nie zawodzi.




Pan Janek nie zgadza się z twierdzeniem ,że Wilcze Gardło zbudowali Niemcy.
Może mówili co kto ma robić ale zbudowali to miejsce w niewolniczej pracy Polacy.
Gdy Pan Janek wraz ze swoimi rodzicami przyjechał tutaj w roku 1947 roku jako
 kilkunastoletni repatriant z Francji to został zniszczony budynek bramny i mnóstwo błota.
Główny budynek miał zniszczony dach i powybijane okna a parter był zamurowany ,by do niego nie wchodzić.
Polacy wyremontowali największy budynek i zbudowali okoliczne domy .
Polacy , którzy przed pierwszą wojną uciekli do Francji po powrocie nie mieli gdzie mieszkać.
Decyzją rządu otrzymali oni mieszkania w Wilczym Gardle po niemieckim osiedlu.
Nie mieli tam jednak łatwego życia. Ciężko było o pracę a jedzenie wydzielano im na kartki.
Wielu z  tych repatriantów wyjeżdżało z czasem w  swoje rodzinne strony gdyż przed wojną mieszkali oni całkiem gdzie indziej.
Rodzina pana Janka mieszkała jakiś czas w Warszawie.
Pan Janek mieszka w Wilczym Gardle od przyjazdu z Francji w roku 1947 roku.
Nie miałem zbyt dużo czasu na rozmowę ale bardzo miło było mi go poznać.

Pierwszy z panów z jakim rozmawiałem powiedział mi jeszcze ,że od dawna po okolicy krąży legenda o zabudowaniach Wilczego Gardła.
Mianowicie ktoś gdzieś komuś powiedział ,że Niemcy chcieli by budynki na osiedlu z lotu ptaka były widoczne jako swastyka.
Architekt miał tak zaprojektować Wilcze Gardło by przelatujący nad nim Niemcy wiedzieli ,że są u siebie.
Pan Janek zaprzeczył tej legendzie twierdząc ,że nigdy o tym nie słyszał.
Spytacie dlaczego w tytule jest mały Paryż?
Pan Janek powiedział mi ,że Wicze Gardło nazywa się małym Paryżem właśnie po repatriacji Polaków z Francji.  
I jeszcze taka  ciekawostka. W tym wielkim budynku z bramą mieści się obecnie lokal gastronomiczny o nazwie "MAŁY PARYŻ" , w którym można się napić piwa i zjeść obiad.

Warto odwiedzić ten zakątek Śląska, by na spokojnie sobie pospacerować i pooglądać stare domy wzniesione po wojnie.
A może nawet uda się Wam znaleźć domy pierwszych mieszkańców Wilczego Gardła?
Poniżej jeszcze więcej zdjęć z tego miejsca ale do obejrzenia na miejscu jest dużo więcej.






















sobota, 18 maja 2019

Plecak ,który może uratować czyjeś życie...

WBPP AMATORSKI SURVIVAL / EDC EKWIPUNEK DŹWIGANY CODZIENNIE

Są plecaki pełne jedzenia i są takie , które mogą uratować komuś życie.

Tak dokładnie chodzi to chodzi o zawartość plecaka ale tytuł musi być wciągający  ;-)

Mam ten ekwipunek zawsze przy sobie.
T.z.n. albo na plecach albo w bagażniku.
Plecak o pojemności 30 litrów nie zajmuje dużo miejsca.
W tym tekście  skrótowo wyjaśnię co i dlaczego.


Jak widzicie na foto są to podstawowe przedmioty , które warto mieć przy sobie.
Śmiejcie się ale wybrałem  naprawdę to co ma być mi niezbędne w terenie.
Nawet w mieście czy w trasie samochodem ma być z tym łatwiej.
W moim zestawie EDC (Ekwipunek Dźwigany Codziennie ) nie ma czegoś czego nie potrzebuje.
Nie ująłem na foto jeszcze kilku rzeczy takich jak : plandeka 2m./3m. , dłuższy nóż do np. przecinania gałęzi  czy zapasowa bielizna i koszulki.
Zabrakło też na foto gwizdka z kompasem .

Kiedy może się przydać zawartość mojego plecaka?
Podam tylko kilka przykładów ale wiem ,że takich sytuacji może być dużo więcej.
Wychodzę jednak z założenia ,że lepiej zapobiegać niż leczyć.
A będąc dobrze przygotowanym dalej zajdziemy czy zajedziemy.

1.Awaria samochodu w zimne dni gdy się jest długo bez posiłku.
Można czekać na głodnego godzinę czy dłużej na lawetę (odpukać nie życzę nikomu awarii ani czekania )ale można sobie coś zrobić do jedzenia.
Ja w plecaku mam składaną kuchenkę turystyczną i pięć posiłków ( zupki t.z.w chińskie i zupy w proszku) oraz kawę i herbatę.
Rozpalanie ognia i przygotowanie posiłku zajmuje kilka minut.
Suche drewno w wystarczającej ilości do przygotowania dwóch posiłków mam zawsze ze sobą).
Podsumowując albo sam mogę zjeść kilka posiłków albo zje je z mną moja Rodzina.
Może się też przydarzyć , że komuś inemu będzie potrzebna pomoc.
Na filmie poniżej opowiadam ile drewna potrzeba do przygotowania zupy.

2. Długi rodzinny spacer w niedzielę nie handlową ;-)
Sklepy pozamykane ale w plecaku zawsze jest litr wody i coś słodkiego dla wyczerpanych chodzeniem.
Apteczka oby się nie musiała przydać.
3.Wypad na ryby. Co tu się dużo rozpisywać.
To też biwak z tym ,że dłuższy i może być przyjemny gdy ma się
dobre wyposażenie.

4.Wyjazd na wycieczkę za miasto.

Funkcjonalność skomponowanego przeze mnie EDC sprawdzi się w większości dziwnych sytuacji , które mogą się nam wydarzyć .

Najważniejsze , by mieć pod ręką ( w tym przypadku na plecach czy w bagażniku)  to czego akurat będziemy potrzebować.
I nie ważne czy to będzie igła czy ogień ;-)

Zapraszam do obejrzenia filmu gdzie pokazuje zestaw z plecaka.

















piątek, 17 maja 2019

Opuszczony szpital w Raciborzu


Czekaliście kiedyś w kolejce do lekarza czy na przyjęcie na oddział szpitalny?

To oczywiście pytanie retoryczne.
Większość z nas to przerabiała.
Skierowanie, recepty i czekanie...
Ale zostawię narzekanie na chwilę i wynurzenia kolejkowe ;-)

Przejeżdżając przez Racibórz zauważyłem opuszczony bardzo duży budynek z czerwonej cegły.
Popytałem przechodniów i dowiedziałem się ,że w tym budynku mieścił się kiedyś szpital miejski.
To w nim leczyli się mieszkańcy Raciborza i okolicznych miejscowości.

Pani dokarmiająca koty przy zdewastowanym szpitalu  powiedziała mi ,że szpital nie działa już dobrych kilkanaście lat.
Oczywiście od razu zapytałem dlaczego co i jak.
Dowiedziałem się ,że pewnie urzędowi miasta Racibórz nie opłacało się remontować budynku.
Bardzo dziwne bo patrząc od wejścia do szpitala w prawo część budynku została wyremontowana i działają w niej prywatne gabinety lekarskie.
Widać prywatnie się opłaca ale w służbie mieszkańcom (czytaj : "jak coś trzeba zrobić w ramach etatu dla innych ") to już nie.

Mężczyzna na spacerze z psem opowiedział mi ,że krótko po zamknięciu szpitala budynku jeszcze ktoś pilnował.
A obecnie mogą do niego wejść dosłownie wszyscy.
I faktycznie drzwi są otwarte i zapraszają do odwiedzenia dawnego szpitala.
Gdy wszedłem pooglądać sobie ten szpital od wewnątrz zobaczyłem w nim sporo butelek i śmieci świadczących o rozrywkowym trybie spędzania czasu osób , które go odwiedziły.
Od kolejnej osoby , którą zaczepiłem na chodniku przy starym szpitalu dowiedziałem się ,że przez cały rok jest on wykorzystywany na miejsca spotkań młodzieży.
Oczywiście mowa tu o imprezowaniu na strychu tego budynku gdzie nikogo z dołu nie słychać.
W miejscu , którego nikt nie pilnuje młodzież całkiem dobrze się bawi nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie może ich spotkać.
Schody na strych są w opłakanym stanie i w całym budynku nie ma spełnionych zasad B.H.P. 
Słyszałem od przechodniów ,że kilka razy były już tam pożary.
Czy urząd miasta nie może zabezpieczyć przed dziećmi tego budynku ?
Pewnie nie gdyż jak się dowiedziałem sprzedano go t.z.w. prywatnej osobie.
Od czasu sprzedaży budynkiem urząd miasta przestał interesować.
I pewnie nic się nie zmieni do pierwszego nieszczęścia jakie się tam wydarzy...

Wracając do narzekania to szkoda ,że w Polsce lepiej sprzedawać czy porzucać budynki użyteczności publicznej zamiast o nie dbać...

Chcecie pochodzić po starym szpitalu bez wychodzenia z domu?
Nie ma sprawy!
Zapraszam na film.
Miłego oglądania!